24.06.2009 20:08
Granice...
No i obładował mnie do końca, ale przy tym był uczciwy. Sam siebie też obładował i wziął plecak. Nie pomyślał jednak że to wszystko i tak będzie jechało na MOICH kołach. Pełny bak, bo zatankował mnie jeszcze wczoraj sugerował że szybko się nie zatrzymamy.
Początkowo jechaliśmy znaną mi trasą na południe. Nie spieszyło mu się zbytnio, bo jechaliśmy dość spokojnie, z rzadka przekraczając 120km/h. Średnia zaś prędkość czołgała się w okolicy 70. Tak, spokojnym tempem minęliśmy Częstochowę. Tankowanie przyłapało nas po 250km trasy. Chyba nie był specjalnie zdziwiony że tak obładowany musiałem spalić trochę więcej. Przystanek nie trwał dłużej niż musiał i dalej obraliśmy właściwy kierunek w stronę mojego domu.
Pewnie znów będzie serwis, cieszyłem się w duchu. Wprawdzie do wyznaczonego terminu zostało jeszcze około 700km to zawsze lepiej wcześniej niż później. Jednak po pewnym czasie odbił nie na centrum Katowic a w trasę S1. Teraz to już zgłupiałem. Zupełnie nie wiem gdzie jedziemy, oddalamy się od naszych domów, a miało być tak pięknie...
Dalej trasa zmieniła się. Wcześniejszą wąską drogę zastąpiła szeroka dwupasmówka.
- To S1, droga, która biegnie przez całą Polskę z północy na południe - rzucił, aby uspokoić moją rozdygotaną kierownicę.
A w ogóle skąd mi się wzięło to rozdygotanie? Wystarczy że jedziemy między 60-80km/h i on puści kierownicę. Wtedy ta zaczyna dostawać szybkiej rosnącej amplitudy na boki. To na pewno te moje biedne rozdygotane nerwy. Ciekawe że On jest taki spokojny. Jadąc tak tą jego S1'ką nie spostrzegłem nawet jak doganiamy wielką i czarną chmurę. To chyba nie wróży nic dobrego, zwłaszcza że jeszcze nie pada ale widać co rusz między chmurami białe zygzaki, a po nich ogłuszający hałas. Ale on tego nie słyszy. Widzę przecież że cały czas śpiewa razem ze swoją MP3'ką. Mam nadzieję, że tylko mnie tym torturuje i inni tego nie słyszą, bo nie zniósłbym takiego wstydu. Na szczęście okazało się, że droga biegnie trochę obok tych chmur i nie wpakowaliśmy się w centrum deszczu, bo słabo to widzę. Jeszcze kilkanaście kilometrów wzdłuż burzy i zatrzymaliśmy się. On poszedł na zakupy a mnie postawił pod wiatą aby na mnie nie padało.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałem kiedy dał mi chwilę wytchnienia. Nie liczyłem tego kilku minutowego postoju na tankowanie.
- To jest Przejście Graniczne.
- Eeee... a co to takiego? - zapytałem
- To takie miejsce gdzie jeden kraj się kończy a drugi zaczyna.
- To po kiego diabła mnie tu przywiozłeś? Przecież stąd nie da się nigdzie już pojechać.
- Da się. Pojedziemy do innego kraju. Dokładnie do Czech a resztę Ci powiem później.
- Ale jak do innego kraju? Jak ja nie umiem tam jeździć? A jeśli mi coś tam zrobią?
- Dla Ciebie jedyną różnicą będą lepsze drogi i trochę inne znaki. Nie łam się, będzie dobrze, jedziemy....
Komentarze : 2
Niby tak, ale nadal samochody ciężarowe jakąś tam odprawę czy kontrolę przechodzą...
Jakie przejście graniczne? Chyba jego resztki :-) Granica i owszem - jest ale z przejścia granicznego to zostały chyba wspomnienia - no i dziury oraz rozorana nawierzchnia żeby Polaki se nie myśleli, że tak przelecą przez granicę i nawet nie zwolnią :-) Trzeba zwolnić - zadumać się - powspominać dawne dobre czasy kiedy można było bezkarnie pogrzebać polaczkom w ich bagażnikach - Ech... Nostalgia... I na co to byla ta cala Unia i jakieś Szemgen czy coś w ten deseń :-)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Skutery (23)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)