Najnowsze komentarze
Sym Sanyang do zdjęcia: Sym Citycom 300i 15
Widać, że zadbany moto, polecam ma...
Sym Sanyang do zdjęcia: Sym Citycom 300i 15
Widać, że zadbany moto, polecam ma...
apropo tych wskaźników w małych sk...
Z kryzysowym motocyklem, czyli z V...
zgadzam się ze skutem, jeździec za...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

27.06.2009 12:00

Totalny kataklizm...

Jechaliśmy teraz równą drogą, kierując się na nieznane mi tereny. Drogowskazy pokazywały na Nowy Jicin i Olomuc. Mojemu Onemu nie wrzeszczała już do uszu MP3'ka, bo coś tam zgubił na postoju i teraz mógł już ze mną normalnie pogadać. Zazdroszczę tutejszym skuterom. Mają takie drogi, jakich mi jeszcze nie było dane oglądać. Równa trzypasmowa wstęga wiła się między górzystym terenem. Nie było tu żadnych nierówności czy studzienek. Mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że moje 16'ki wprost ją pożerały nawijając na koła jak makaron. Za zadumy wyrwało mnie  niebo. W kierunku w jakim jechaliśmy zaczęło się robić coraz bardziej granatowe a nawet (chociaż mi nie uwierzycie), czarne. Nie, to nie kosmici z ID4, ale wielkie chmury, w które mieliśmy za chwilę wjechać.

 - Jedziemy czy co?

- Jedziemy, w końcu jeden deszczyk mamy już z głowy. Gorszy nie będzie.

O ironio. Jak bardzo ten głupek się mylił...Deszcz przyszedł dość łagodnie. Minęliśmy już Novy Jicin i kierowaliśmy się na Olomuc. Teraz nie jechaliśmy autostradą, tylko jakąś węższą drogą ale i tak o niebo lepszą od tego po czym jeżdżę na co dzień. Najpierw pojawiły się duże krople i zwilżyły asfalt. On zwolnił, ale tak jak ustaliliśmy nie zamierzał się zatrzymywać. Nawet, kiedy wśród tych kropli zaczęły pokazywać się twarde bryłki.

 - Co tam jest z przodu, czemu nic nie widać?

 - Noc idzie, ciemno się robi - odpowiedział.

 - Nie to mam na myśli, nie tak daleko, mam na myśli dro...

Nie dokończyłem zdania, kiedy wjechaliśmy w ścianę wody. W mgnieniu oka, zrobiłem się cały mokry. Ale ja to ja, jestem oswojony z wodą i lubię kąpiel. Jemu chyba się mniej to podobało bo zaczął mamrotać pod nosem słowami, których nie znam i nie rozumiem.

 - Kurwa mać, co to jest? Trzydzieści sekund temu byłem suchy, teraz nawet gacie mam mokre. Nic nie widzę, nie widzę jak jechać...

 - Może włączę Ci długie światła, co? Może będzie lepiej - Jak powiedziałem tak zrobiłem.

Faktycznie, zrobiło się trochę lepiej. To znaczy widoczność zaczęła sięgać jakichś 50 metrów. W takich warunkach nie dało się jechać więcej jak 40km/h

 

- Jesteś pewien że nie chcesz zjechać, zatrzymać się?

- Nie. I tak już jestem cały mokry. Gorzej nie będzie.

Zgadnijcie co? Znowu się mylił!! Jedziemy już w tym deszczu jakieś 20 minut, a ten nie słabnie. Gorzej. Do ściany deszczu dołączyły błyski i grzmoty. Zupełnie jakby niebo robiło nam zdjęcia z fleszem.

 - Zobacz co to jest to z lewej strony?

 - To chyba auto, ale czemu ono jest zalane po maskę w wodzie?

I właśnie teraz obaj zrozumieliśmy w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Spojrzał pod moje koło a to było zanurzone już do połowy w wodzie.

 - O ja pierdolę!

Że też znowu musi używać słów, których nie znam

 - Lepiej się skup na kierowaniu. Jeśli się tu zatrzymamy to o własnych siłach nie wyjedziemy.

Przejechaliśmy tak jakieś sto metrów i wyjechaliśmy na końcu wody. Udało się. Deszcz zdawał się trochę przerzedzać więc można było pojechać ciut szybciej. Przynajmniej nie przeszkadzaliśmy teraz innym pojazdom i jechaliśmy w ich tempie.

 - Hamuj!! - krzyknąłem. W poprzek drogi płynął wartki strumień. Bo inaczej tego nie można było nazwać. Woda utorowała sobie ścieżkę w zagłębieniu terenu i wartko płynęła. On zaczął hamować na ile pozwalała mokra nawierzchnia ale i tak wpadłem w wodę z prędkością jakichś 40km/h. Tuż przed tym On puścił hamulec i pozwolił mi się wtoczyć w nią moim własnym pędem. I to właśnie uratowało nas przed niechybną glebą. Przecięliśmy wodę jak nóż i na dwie strony wzbiły się ogromne fontanny. Tym razem nie tylko ja miałem całe koła mokre, ale on miał całe nogi w wodzie. Strumień miał jakieś 10 metrów szerokości i dobre 40cm głębokości. Nie wiedziałem czy dobrniemy do jego końca, jako że woda nas prawie zatrzymała. On jednak dodał gazu. Ja miałem za to nadzieję, że nie zacznie mi zalewać dolotu powietrza, bo to by oznaczało niechybny koniec drogi. Dojechaliśmy jednak do drugiego brzegu strumienia i wyjechaliśmy na brzeg. Nie miała tyle szczęścia niebieska Skoda, która stała po naszej prawej stronie zupełnie bez życia.

 - Daleko jeszcze? - zapytałem z nadzieją w głosie?

 - Jakieś 120km. Pomyśl że zrobiliśmy w tym deszczu już 50. Zresztą widzisz że już przechodzi. Spokojnie pojedziemy dalej.

 - Ty głupku, dwa razy się myliłeś, co to niby ma być, Jeden z Dziesięciu? Do trzech razy sztuka? - byłem już naprawdę zirytowany tym deszczem. Padało niemal ze wszystkich stron. Z góry z chmur, z boku od przejeżdżających samochodów, z przodu od samochodów przed nami a nawet z dołu z tych wielkich kałuż.

Wiedziałem że i tym razem się pomyli. Deszcz bowiem po raz kolejny przybrał na sile i jechaliśmy w kolejnej ścianie deszczu. Był aż tak duży że ni nie widział przez szybę kasku. Domyśliłem się, że ją otworzył, bo puścił jednym kierownikiem moją manetkę i zaczął grzebać przy kasku. Otworzył go i w tym samym momencie przejechał obok nas wielki samochód po raz kolejny zalewając nas od kół po czubek szyby wodą. Usłyszałem tylko jak On się krztusi od wody, która wleciała mu do kasku. Oj, nie było mu chyba komfortowo bo za chwilę się odezwał:

 - Wiesz, zatrzymamy się gdzieś, przeczekać to wszystko, co Ty na to? Rozglądaj się za jakimś zjazdem.

Jak na złość niczego nie było, nawet małej stacji benzynowej. Przed nami jednak zajaśniało światło. Wjechaliśmy w kilkuset metrowy tunel, a ja poczułem że zwalniamy.

 - Wprawdzie to wykroczenie drogowe, ale mam nadzieję że nam wybaczą - tłumaczył.

Staliśmy na środku tunelu na pasie awaryjnym autostrady.

na autostradzie pod tunelem 

 - No i gdzieś Ty nas wpakował głupku? - rzuciłem kiedy się wreszcie zatrzymaliśmy.

- Daj spokój, skąd miałem wiedzieć że trafimy na burzę stulecia? Ciesz się, że w ogóle jesteśmy w jednym kawałku.

No dobra. Stoimy i co teraz? Ile nam tu przyjdzie spędzić czasu? Całą noc czy kilka godzin? Ostatnie 80km zrobiliśmy w jakieś dwie godziny, z czego półtorej jechaliśmy w deszczu. Naraz po przeciwnej stronie drogi dał się słyszeć wizg, potem głuche stuknięcie i huk. No tak, tylko tego brakowało. Jeden z samochodów nie opanował wody na drodze, uderzył w barierkę a w niego walnęło auto z tyłu. Na szczęście kierującym nic nie jest. Zaraz wezwali pomoc i oznaczyli miejsce wypadku. Po chwili jednak tak samo skończyło kolejne auto i następne. Dobrze że to po drugiej stronie a nie po naszej bo by było źle... Nie znamy tutejszych obyczajów, ale widząc że nic nikomu się nie stało nie chcemy komukolwiek przeszkadzać na miejscu wypadku. Wolimy popatrzeć jak pracują służy ratownicze. Tak schodzą się nam następne półtorej godziny spędzamy w tunelu nie niepokojeni nawet przez przybyłą na miejsce policję. Chyba zdają sobie sprawę jak niebezpieczne byłoby wyrzucenie nas stąd.

- A może byś nie marnował czasu i pokazał innym przez co przeszliśmy, co? Masz ze sobą chyba komórkę? - zapytałem.

 - Mam, o ile nie zamokła, mogę nagrać jakiś film, patrz:

http: //filmy.scigacz.pl/Zalana_autostrada_w_Czechach

 - Wiesz, na nim jest prawie sucho, nie widać też tego następnego strumienia tuż za tunelem, dupa z Ciebie a nie operator - podsumowałem go krótko.

Tymczasem deszcz przestaje padać około 22.30, a potok płynący w rowie melioracyjnym zaczyna się obniżać. Dopiero teraz widzimy że było tam z pół metra głębokości wody. No i nareszcie po deszczu. Jutro będą o nim pisać w gazetach i pokazywać w telewizji, ale co mi tam. Zawsze mogę powiedzieć JA TAM BYŁEM!!

Tymczasem jedziemy dalej. Te ostatnie 120km przejeżdżamy raczej spokojnie. Jedziemy po mokrym więc 80-100km/h jest wystarczające. Dojeżdżamy do dużego miasta.

 - To już pewnie koniec, uff... - myślę w duchu.

Ale gdzie tam, jedziemy przez miasto i dopiero za nim skręcamy w boczną drogę. Fajna, kręcona droga w lesie. Jakieś znaki drogowe, ale nie mogę odczytać. Zbliżamy się do tunelu i... z niedowierzaniem czytam wielkie białe litery: Automotodrom Brno Vas Vita. O Boże, On mnie przywiózł na Tor Wyścigowy....

tor brno 

Komentarze : 1
2009-06-27 12:14:52 Eddi

hahah końcówka mnie powaliła.. czekam na więcej, świetne teksty

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Sym Citycom 300i
[zdjęć: 59]

Tagi

Aprilia (25), bak (8), Brno (6), citycom 300i (79), deszcz (12), Forza 250 (25), gladius (25), honda (27), jazda (35), mycie (7), paliwo (8), podroze (17), przygody (25), przyroda (6), serwis (8), skuter (64), Sym (82), tor (5), trasa (6), Turystyka (7), ulice (6), warszawa (11), wschĂłd (25), wycieczka (40), wycieczki (7), wydarzenia (17), wyjazdy (17), wyprawa (7), zachĂłd (25), zdjecia (7)

Kategorie